To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
SKPST LOK "WIKING" Szczecin
Szczeciński Klub Pneumatycznego Strzelectwa Terenowego LOK "WIKING"

Puchar PFTA - XI Mistrzostwa Łodzi i okolic - Puchar PFTA

goodfella - 2014-07-28, 08:41

Daj znać jaka diagnoza toyki. Bardzo jestem ciekawy co w końcu padło.
MASZOT - 2014-07-28, 10:17

Napisze parę słów od siebie.
Na wstępie jednak ogromne podziękowania dla Mirka za podróż w obie strony i mimo "drobnych perturbacji" spowodowanych złośliwością rzeczy martwych, bezpieczny powrót do domu.
Na zawody na łódzkiej ziemi wystartowaliśmy około godziny 10.00 w sobotę. Po paru godzinach jazdy dojechaliśmy do miejscowości Rodrysin koło Poddębic, gdzie mieliśmy kwaterunek i zaledwie 24km do miejsca zawodów. Nocleg zapewnił nam swoimi "kanałami" Mariusz i muszę powiedzieć, że to było to, czego nam było trzeba. Na prawdę fantastyczne miejsce z doskonałymi warunkami. Była to kwatera myśliwska Nadleśnictwa Poddębice, którą mieliśmy praktycznie w całości do swojej dyspozycji, bo mieszkaliśmy tam sami.

Na piętrze dostaliśmy do dyspozycji dwuosobowe pokoje - każdy wyposażony w łazienkę oraz 32 calowy telewizor :mrgreen: . Na parterze natomiast mieliśmy ogromną i w pełni wyposażona kuchnię. Co do warunków jakie tam były i możliwości odpoczynku, oceńcie sami:










Po krótkim odpoczynku po podróży, pojechaliśmy do Poddębic na zakupy i po powrocie i małym posiłku, na leśnej ścieżce zaraz za terenem kwatery, rozstawiliśmy prowizoryczne "range zero" aby sprawdzić i wyregulować sprzęt.



Do naszego treningu dołączył gospodarz kwatery oraz sąsiad zza miedzy, którzy z ogromnym zaciekawieniem przyglądali się naszym "zabawkom".


Po treningu nasze karabinki trafiły w bezpieczne miejsce

i przyszedł czas na popołudniowo - wieczorne pogawędki przy grillu i złocistym napoju.


W czasie naszego biesiadnego spotkania nie obyło się bez niespodzianek. Gdy chłopaki chowali prowiant do zamrażarki znaleźli tam oto takie myśliwskie trofeum, pozostawione przez poprzednich biesiadników:

Na drugi dzień pojechaliśmy na teren zawodów. ŁGS zorganizował rozgrywkę na terenie byłej wojskowej jednostki radiotechnicznej. Teren był bardzo ciekawy z ogromnymi możliwościami. Pogoda również dopisała, a nawet stwierdziłbym, że troszkę za bardzo. Słońce prażyło niemiłosiernie i gdyby nie dość silny wiatr, usmażylibyśmy się tam na skwarki. Niestety ten sam wiatr, który pozwoził nam przetrwać na tej "patelni", skutecznie utrudnił nam uzyskanie dobrych wyników. Wyniki były takie jakie podał Paweł, a więc:
MASZOT - 70
goodfella - 69
Krauser - 68
Mario_64 - 65
NEO - 65
KRZYFAR - 50
Zawody wygrał "niespodziewanie" gospodarz - Witold Bojanowski - Witboj (78 punktów), przed innym zawodnikiem gospodarzy, Mariuszem Skupieniem - Mańkiem (75 pkt.). Trzecie miejsce z wynikiem 73 punktów i po dogrywce z Romkiem Harasimem (Harry-ex) zajął Paweł Minorowicz (Efendi).
Drużynowo natomiast zajęliśmy drugie miejsce ustępując gospodarzom z ŁGS i wyprzedzając SG3M.

Powrót do domu był jednak chyba małą karą za uzyskanie wyniki. Zaraz po wyjechaniu na autostradę, zajechaliśmy na stację paliw zatankować nasze wozidełka. Niestety po ponownym uruchomieniu samochodu, Mirek zauważył, że nie zgasła na desce rozdzielczej czerwona kontrolka z symbolem akumulatora, co oznaczało awarię układu ładowania akumulatora, no i oczywiście kłopoty, bo do domu było jeszcze około 400km.
Decyzja była jednak szybka - jechać dalej, wyłączając wszystkie możliwe odbiorniki energii, w tym światła (dopóki prażyło słońce i było widno) oraz niestety klimatyzację :-( . To była na prawdę ciężka jazda. Lekkie chłodzenie zapewniały nam uchylone okna, ale huk pędu powietrza przy 140km/h przyprawiał o solidny ból głowy. Tak przejechaliśmy 3/4 trasy, zanim zaczęła robić się na zewnątrz szarówka. Włączyliśmy wówczas światła pozycyjne i na jakieś 80km przed celem już musieliśmy włączyć światła mijania. Energii starczyło nam na odległość jakieś 25km przed domem i na desce zaczęły się zapalać kolejno kontrolki i zaczęła się "dyskoteka":

https://drive.google.com/file/d/0B1BqxovCvvFpbVFsLWstWjZhU00/edit?usp=sharing
Wyłączyliśmy światła mijania i na pozycyjnych "uczepiliśmy" się za tirem i pojechaliśmy dalej. Jakieś 2-3 kilometry przed celem wysiadło praktycznie wszystko, ale dziarski silniczek Mirkowej Tojki nie miał zamiaru się poddać i nawet ostatnie kilkaset metrów, przy latarce trzymanej przez Mirka w otwartym oknie aby oświetlić drogę, dowiózł nas na miejsce.
Tak więc podróż była emocjonująca. Mirka jednak podziwiałem za spokój i opanowanie, choć znając go wiedziałem, że bardzo się martwi, nie tle o auto, co o nas, abyśmy bezpiecznie dotarli do domu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, choć Mirka czeka jeszcze jedna potyczka - z naprawą auta.

Krauser - 2014-07-28, 10:29

O tak!! Wielkie podziękowania dla Mariusza !! Wspiera nas wybitnie załatwiając wypasione miejscówki noclegowe. :-)

Dobrze było mieć gówniarza na pokładzie ! :-) Ślipia ma młode to tę brakującą ćwiartkę do domu mógł jechać bez światełek. :-P :-P Szczerze mówiąc ja już zwątpiłem jak wszystko padło te 25 kilosów od domu. A dzisiaj jak zrobi się ciemno, tak mocno ciemno i nikt nie będzie mnie widział to cichcem zakradnę się pod kapliczkę :mrgreen: :tupie:
Auto na warsztacie. Czarny patrzy...zobaczymy co wypatrzy.

MASZOT - 2014-07-28, 12:14

Mirku. Te ostatnie chwile naszej jazdy przypomniały mi czasy kiedy jeździło się maluchem z nosem na szybie bo te "świeczki" w reflektorach, po długiej podroży i niedoładowanym akumulatorze, świeciły na kilka metrów. :shock: (dla "smarkaczy" i niewtajemniczonych :mrgreen: - w starych Fiacikach 126 nie było alternatorów, tylko proste prądnice prądu stałego, które nie były w stanie na długiej trasie doładować akumulatora i zawsze konieczne było ponowne pełne naładowanie go po podróży wożoną ze sobą ładowarką sieciową).
Mario_64 - 2014-07-28, 16:26

MASZOT napisał/a:

jeszcze jedna potyczka - z naprawą auta


To i tak lepsze niż koszt holowania.

Dzięki koledzy, za miłe słowa. Cieszę sie, że miejscówka wypaliła (nach żałują Ci co nie mogli jechać z nami). Trochę szkoda, że miejscowe taksówki szybko kończą zmianę :-/ Wiem po sobie jak intensywnie odpoczywam w takim towarzystwie podobnych do mnie zapaleńców.
Dzisiaj z rana wstałem do roboty nie uwierzycie, ale pomimo zmęczenia fizycznego czułem prawdziwe naładowanie swojego akumulatora. Byłem przedziwne odporny na problemy zawodowe. Ja nie wiem co Wy mi zrobiliście podczas tego noclegu i mam nadzieje, że nie byłem podłączony do aku mirkowozu. Ale coś czuje dziwny zbieg okoliczności :-/

Trochę szkoda, że ten powrót troche zepsuł nastroje. Bo po mimo, że nam sie jechało bez niespodzianek to ciagle przeżywaliśmy niedogodności podróżujących kolegów.
Dobrze, że wszystko się w miarę dobrze skończyło i Wikingowie cało wrócili z wyprawy. Następny podbój - Wielkopolska :mrgreen:
Mirek szcun za opanowanie sytuacji ale miałeś cały czas nasze wsparcie, Mirku chyba już wiesz, że nie tylko nasze. Bo jakim cudem ten samochod jechał to tylko Najwyższy wie.
Jednak co by nie mowić to Toyota zawsze wróci do bazy. Ten samochód prawdopodobnie i bez paliwa pojedzie jak jest taka potrzeba.
Wnioski z wyjazdu: warto wozić pożądaną latarkę w samochodzie.

Co do zawodów to przede wszystkim uczta strzelecka, kolejne doświadczenie, przefajna atmosfera, a wyniki no cóż zawsze można było lepiej, ale pewno przyjdzie jeszcze na to czas właściwy. Biorąc jednak trudność toru, a raczej warunków pogodowych nie ma co marudzić.
Wyciagnoć wnioski i szykować formę na kolejne.

Andrzej Z - 2014-07-28, 17:47

gratulacje !!!! :-D wyniki mogły być lepsze !!!!!!!!!!!!!!!! szkoda ze nie mogłem jechać .
MASZOT - 2014-07-28, 18:03

Mario_64 napisał/a:
Trochę szkoda, że ten powrót trochę zepsuł nastroje.

Ależ w żadnym wypadku nastrojów nam nie popsuł. byliśmy tylko nieco bardziej zmęczeni.

NEO - 2014-07-28, 19:30

Ja tam mogę za kółkiem po ciemku jeździć ile wlezie :) Dawno się tak nie ubawiłem na wyjeździe.
A jazda na latarce to jak za starych dobrych czasów podczas wycieczek busem Artkora.
Mirek, zróbcie coś przy okazji ze sprzęgłem w Toyce bo jak usiadłem do Skody to prawie zrobiłem dziurę w podłodze...

KRZYFAR - 2014-07-28, 20:26

Miejscówka znakomita. Na przyszłość należy pamiętać że taksówki tam nie jeżdżą ;-)

Jeszce nie napisaliście że padła propozycja zmiany nazwy grupy, a oto inspiracja... :-P

Mario_64 - 2014-07-28, 21:25

Trzeba logistykę dopracować.
Jaka zmiana ?q

goodfella - 2014-07-28, 21:29

Mario_64 napisał/a:
pomimo zmęczenia fizycznego czułem prawdziwe naładowanie swojego akumulatora


Mario ja dzisiaj czułem dokładnie to samo. Odpocząłem psychicznie jak nigdy dotąd. Maszot podczas wieczerzy powiedział "tego było mi trzeba". Ja to zrozumiałem dzisiaj rano, po tym jak wstałem z cieszącą się michą. Śmiem twierdzić, że jak dotąd to najlepszy mój wyjazd. Myślę, że kluczem sukcesu była miejscówka i duża dawka witaminy D w niedzielę.

Dzięki chłopaki za genialny weekend :sciska:

KRZYFAR - 2014-07-28, 21:29

O, fotka znikla... Ciekawe...
czester78 - 2014-07-28, 22:05

Co wy tam z nazwa kombinujecie?
Mario_64 - 2014-07-28, 22:06

Teraz juz wiem czemu szczęście mnie opuściło na zawodach i nie strzeliłem minimalnego wyniku z 7-ką z przodu. Wystarczy spojrzeć na 16 zdjęcie licząc od góry ze zdjeć zamieszczonych przez Tomka. Podobno nie powinno sie dawać karabinka przed zawodami do pooglądania przez lunetę :-/
Hmm.



Bardzo ładną galerie fotek zrobił kolega henk widać profesjonalne podejście do fotografii:

https://plus.google.com/photos/100137866441182850759/albums/6041023673027021489

goodfella - 2014-07-28, 22:54

Mario, daj bezpośredniego linka bo nie wiem o jakie zdjęcie Ci chodzi i co jest nie tak


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group